Jakiś czas temu, wieczorem wypatrzyłem kilka ciekawych aukcji na eGun'ie, dotyczyły one karabinków maczowych, pomalowanych w dosyć fantazyjny sposób

Jako że ich wygląd daleki był od kanonów strzeleckich, toteż i licytujących wielu nie było.
I tu zaczyna się moja rola-zalicytowałem jeden z karabinków-FWB 300 o w kolorze, którego nie powstydziła by sie żadna miłośniczka Dody


Po kilku dniach, zaskoczył mnie nieco mail o treści mówiącej iż to ja wygrałem aukcje z owym dodoidem (bo tak go nazwać tu można). Wpłaciłem kasę i z niecierpliwością czekałem na moment, w którym dane mi będzie dorwać sie do strzeladła (chociaż obawiałem sie że będę potrzebować okularów przeciwsłonecznych by nie poraził mnie ten róż

Chwila ta nastąpiła...w czwartek. To co zobaczyłem długo będzie mnie straszyć po nocach...
Drewno:



Na zdjęciu widać, jak ktoś niezwykle pomysłowy




I specjalnie dla Sławka-Palemka


Niestety oksyda-a raczej to co z niej zostało-nie wygląda lepiej:




Numer seryjny sugeruje że mam do czynieia z fwb z 1970 roku...sporo.

Spust jednak jest od nowszego modelu, tak przynajmniej mi sie wydaje.
Karabinek ma na lufie masywny, jednolity płaszcz. Jest on grubszy od tego, który był w LGR.
Drewno było mocno poobijane-na powłoce (a powłoka w tym wypadku, to słowa na wyrost) były liczne uszkodzenia-wgniecenia, zadrapania.
Nie wytrzymałem, mimo zmęczenia po podróży i późnej pory zabrałem sia za drapanie....


Jak sie okazało na drewnie prócz różowej farby były jeszcze powłoki w kolorach: czerwonym, żółtym, niebieskim, białym...
Farby schodziły generalnie dosyć dobrze.
O godzinie 24.00 dałem sobie spokój...
Następnego dnia udałem sie do miasta i za radą kolegi Darasa zaopatrzyłem sie w zmywacz do powłok malarskich oraz olej lniany. Przy okazji zakupiłem kilka arkuszy papieru ściernego (jak sie póżniej okazało-stanowczo za dużo ich wziąłem).
Niestety w międzyczasie wcięło mi gdzieś telefon i nie mogłem zrobić zdjęć z usuwania farby z baki i chwytu. Było to dosyć mozonle zajęcie.ale po kilku godzinach doczekałem sie czystego drewienka.
Następnie przystąpiłem do nakładania oleju...
Efekt prac wygląda tak:


Chwytu niestety nie udało sie do końca oczyścić,ale jest ok

Po zdjęciu farby ukazały sie liczne wgniecenia, niektórych nie byłem w stanie z żaden spsób zniwelować...

Drewno chłonie olej jak głupie...
Efektem moich prac jest dosyć ładny kawałek orzechowej osady.
Nareszcie mogę sie cieszyć własnym FWB...
Nie jest to koniec prac z nim związanych, ale na razie tyle wystarczy.