
Jako, że dawno już nie opisywałem nic nowego w dziedzinie sprzętu wiatrowego, a poza tym opisów produktów z dalekiego wschodu na forum mamy mało, dziś przedstawiam rozkładówkę wiatrówki firmy BMK model 12.



Jak widać masa nie wielka, parę deko więcej niż Iżyk, długość 110cm, drewienko gładkie tam gdzie trzeba, ryflowania pomagające pewnie trzymać osadę.
W środku wykończenie już mniej dokładne

Ta ostatnia wystrugana tak, że nie potrzeba mieć długaśnych 'marsjańskich' paluchów, co by nacisnąć spust.
Ja mam dłonie raczej średnie i po uchwyceniu kolby palce od razu trafiały na język.
Gumowa stopka dość skutecznie niweluje kopniaki jakimi nas raczy wiatrówka w wersji pudełkowej.
Ogólne pierwsze wrażenia pozytywne, w porównaniu do innego chińskiego wyrobu 'Lider44' to jak dzień do nocy, tak jak kiedyś wyroby naszego przemysłu robione na eksport i na rynek krajowy.
Wrażenie to niestety psują pierwsze strzały, potężny diesel (niczym stary miejski Ikarus) i zgrzyt naciąganego mechanizmu.
Dlatego pacjent trafił na warsztat i tu ukazała się również jego wyższość nad tańszymi chińskimi wyrobami.
BMK można rozkręcić do ostatniej części normalnymi narzędziami, bez użycia młotka, nie niszcząc śrub.


Żelazo do drewna mocowane trzema śrubami, całość wygląda tak, jakby przed montażem zanurzono w oleju i tylko lekko osączono.
Trochę stałego smaru tylko na kulce zatrzasku lufy, ten ostatni trzyma pewnie.
Kostka do szczęk mocowana śrubą z nacięciami, dodatkowo kontrowana.
Na szczęście metal nie drze o metal, bo są zastosowane podkładki dystansowe, co prawda plastikowe i ciut za cienkie, ale są.
Po odkręceniu śruby kostki, wyciągamy ramię naciągu z dołu cylindra i mamy już lufę oddzieloną. Ramie naciągu do kostki przynitowane.



Plastikowy korek podpierający prowadnicę i sprężynę w cylindrze, jest trzymany jednym bolcem.
Wybijamy go, trzymając resztę systemu oparte korkiem o blat i po woli ustępujemy sprężynie.
Napięcie około 4cm, sprężyna o dziwo splanowana, ale prowadnica zwijana z kawałka blachy i trochę za luźna.



Spust taki coś, a’la Diana ze sprężynką w języku i bez regulowanej twardości.
Zaczep tłoka wyfrezowany, ale już nie doszlifowany do końca.




Po rozkręceniu w środku, też nie znalazłem odrobiny smaru tylko olej.
Jak wyjąłem tłok na dnie cylindra też wesoło połyskiwało około pół łyżeczki oleju.
Teraz co było zrobione.
Całość osuszona, końce sprężyny dopolerowane i dorobione podkładki ślizgowe.
Na prowadnice nałożyłem kawałek rurki termokurczliwej, co zlikwidowało luz.
W tłok włożona osłona PET, sprężyna przesmarowana smarem molibdenowym (do przegubów).
Zaczep tłoka potraktowany drobnym pilnikiem i papierkiem.
Zaczep na języku spustu wykończony w ten sam sposób.
Całość przesmarowana miedziakiem i złożona.
Dorobiłem również dodatkowe cienkie przekładki pomiędzy kostkę, a szczęki.
Wrażenia po zmianach bardzo pozytywne.
Diesel ustąpił, zgrzytów brak, sprężyna nie dzyndza i kop też mniejszy.
Spust jak na chińczyka miękki (miękciejszy niż w Iżyku), choć przydługi pierwszy stopień.
Przed przypadkowym strzałem chroni bezpiecznik, załączający się przy napinaniu.
Bezpiecznik działa na język spustowy, wciskamy i strzelamy.

Płaski Tomitex na chrono wyciągał średnio 168m/s i 7,5 Joulika.
Tarcz nie wstawiam, bo to nie jest karabinek do robienia dziurek w kartonie.
Najlepiej spisuje się jako puszkobójca ogrodowy i to spokojnie na dystansach 30 metrów +.
Na spotkaniu integracyjnym z pracy obok Hanki kolegi, BMK był najchętniej używaną giwerą (był jeszcze Izyk i mój Harnaś).
Tego ostatniego zdania proszę nie traktować jako reklamy, tylko opinie ludzi chcących pobawić się przy grilu i mieć z tego radoche

Pozdrawiam