
Nie pamiętam dokładnie kiedy to się zaczęło.
Zgaduję, że koło maja/czerwca zeszłego roku, kiedy Krystian (dude) dał ogłoszenie na Tawernie, że kupi jakąś match'ówkę. Do tego dnia match'ówki nie istniały w mojej świadomości, wiedziałem, że są, ale był to inny świat, który w żaden sposób mnie nie dotyczył... no i właśnie tego dnia się zainteresowałem. Wysłałem do Krystiana PW, z paroma ogólnymi pytaniami i w odpowiedzi dostałem masę linków na Iweb, na Dzikich. Przez tydzień studiowałem artykuły, głównie Andrzeja i Senia. Najpierw, na krótko zakochałem się w Dianie 75. podobało mi się to, że zupełnie nie ma odrzutu, no i "głośniki" mi się podobały. Potem zaczęła się "faza FWB"
Odkładałem na ten sprzęt i zawsze pojawiały się jakieś problemy.
Raz wypadł zlot, raz jak miałem kasę - nic nie było, więc kupiłem HW40 i zostało mało, potem nie dostałem wypłaty w terminie i narobiłem długów. Zawsze pod górę.
W międzyczasie namówiłem do FWB Czarka.
Najpierw mówił "po co mi match'ówka", potem popłynął:
FWB 300
FWB 300S
LGM-2
Dzięki temu miałem okazję postrzelać z 300'tek i utwierdzić się w przekonaniu, że tego mi trzeba.
Czas mijał, aż któregoś pięknego dnia odezwał się Czarek, że kupił stare FWB i może mi od razu ohandlować. Oczywiście, jak zwykle, nie miałem żadnych pieniędzy. Umówiłem się więc na spłatę w czasie.
Był jeszcze drugi problem, wiatrówka była w ciężkim stanie (bardziej przypominała jakiś wykopek z II WŚ) i miała pękniętą w jednym miejscu osadę. Odezwałem się do Darasa, który robił mi kiedyś Iż'a i wiem do czego jest zdolny

Ku mojej radości Daras napisał, że pobawi się z tym FWB, co oznaczało coś więcej niż klejenie osady (zdjęcia poniżej). Na sam koniec przygody okazało się, że FWB się przycina - w rozwiązaniu problemu pomógł mi Senio.
Tak właśnie dzięki Kolegom mam karabinek, którego zapragnąłem dzięki Kolegom.
Czekałem na niego dłuuugo, ale zdecydowanie warto było.
FWB to dla mnie nowy wymiar strzelectwa. Odkrywam u siebie błędy, które do tej pory były nie zauważalne ze względu na "naturalny" rozrzut karabinków, z których strzelałem. Nie będę wklejał tarczek z podpartego karabinku, bo w tym przypadku nie ma to sensu. Dodam jeszcze, że sam strzał z 300'jest tak przyjemny, że zdarza mi się postrzelać w domu z 2-3m, do kulochwytu bez tarczy, dla samej frajdy ściągnięcia spustu i odczucia pracy antyodrzutu.
Na sam koniec - wszystkim Kolegom, którym zawdzięczam sprawnego FWB - Wielkie Dzieki!!!


Troszkę rozmazane, ale różnice i tak widać.






i całość po raz drugi:

cześć zdjęć ukradłem Darasowi